ISIDORUS
Zanim z kimś zamieszkasz, pomyśl Drukuj
wtorek, 7 października 2008, 12:53
Dodał: Katarzyna Koczwara (paxik)
Felieton „Na sąsiada można liczyć” zainspirował mnie do podzielenia się swoimi przemyśleniami na temat wynajmowania mieszkania ze znajomymi.

Sama na ten krok zdecydowałam się w kwietniu. Wcześniej, podczas studiów, mieszkałam u rodziny. Teraz postanowiłam zamieszkać z koleżanką poznaną podczas studiów podyplomowych. Wydawało mi się, że się dobrze znany. Ale w jakim stopniu można kogoś poznać weekendowo, przez kilka godzin, maksymalnie 2 razy w miesiącu? Minęło kilka miesięcy i … wyprowadzam się. Człowiek uczy się całe życie, ja jestem na początku tej drogi. Swoje jednak już przeszłam. Mieszkając z kimś ważne, by obie strony posiadały coraz mniej spotykaną umiejętność- pójścia na kompromis. W moim układzie troszkę tego zabrakło. Zupełnie nie pomógł fakt, że jedna z nas mieszka samodzielnie, druga w pokoju przechodnim. Pewno zupełnie inaczej byłoby, gdy każda miała swoją odrębną przestrzeń. Ale nie zmienia to faktu, że jakby nie było, nie można dać wejść sobie na głowę. Raz godząc się na pewne rzeczy, staje się człowiek wykorzystywany… to się przenosi na drobiazgi, jednak ich nagromadzenie budzi irytacje, powstaje niepotrzebna zła energia. Jeśli we wszystkim jeszcze dodatkowo zabraknie rozmowy, co komu w jakim stopniu przeszkadza, to kryzys murowany. Tak się zastanawiam, decydując się na wspólne mieszkanie powinno się tylko z dwoma typami osób. Po pierwsze z bardzo, podkreślam bardzo, dobrymi znajomymi, przyjaciółmi. Po drugie z kimś totalnie obcym, wtedy łatwo wcielić żelazna zasady i się ich trzymać. Taki stan pomiędzy, może, nie musi, spowodować, że zamiast lepiej się poznawać, zacieśniać więzi, odsuniemy się w sobie, zamkniemy. Ja tak mam. Im dłużej razem mieszkamy, tym mniej lubię moją współlokatorkę. To oczywiście nie znaczy, że każdy musi czuć się rozczarowany mieszkaniem ze znajomym. Może moja krytyczna postawa jest wynikiem czasu, zamiast wywołać burze, powiedzieć, co człowieka boli głośno i stanowczo, wycofuję się, wolę święty spokój. Tylko na dłuższą metę to nie jest wyjście z problemu. Ucieczka nie jest dobrym rozwiązaniem. Ja się wycofuję, bo moje słowa odbijały się tylko od ściany…