ISIDORUS
Krzyże i kapliczki przydrożne na pograniczu kudowsko-nachodzkim Drukuj
piątek, 1 maja 2009, 18:13
Dodał: (Admin)
Krzyże i kapliczki przydrożne na pograniczu kudowsko-nachodzkim - rozmowa z ks. profesorem Tadeuszem Fitychem

- Przygotowuje Ksiądz Profesor interesującą wystawę pt. "Boże młyny": Krzyże i kapliczki na pograniczu kudowsko-nachodzkim", która zostanie uroczyście otwarta 1 maja 2009 r. w Kudowie Zdroju z okazji otwarcia sezonu pielgrzymkowego. Wystawa przez miesiąc pozostanie w Kudowie, a następnie odwiedzi szereg miast, klasztorów i opactw w kraju i w Czechach. Co oznacza sformułowanie "Boże młyny"? - W minionych trzech wiekach w każdym wieśniaczym domu, podobnie jak i w pradawnych szałasach nomadów, istniał tzw. kącik kultowy - kącik Pana Boga, czyli małe domowe oratorium. Między innymi z tego względu, ziemia kłodzka była określana mianem "kraju Pana Boga" (niem. Herrgottsländchen). Gęsta sieć sanktuariów, szlaków pątniczych, mentalność, kultura i pobożność ludowa były swego rodzaju pokłosiem domowych praktyk religijnych i powszechnie obowiązujących "kącików Pana Boga". Pośrednim ogniwem tej kulturowej struktury były na ziemi kłodzkiej kompleksy krzyży i kapliczek przydrożnych, licznie obecnych w każdej wsi, także w wielowsiowej parafii Czermna (eryg. przed 1354 r.). Owe kompleksy małej architektury sakralnej odgrywały rolę przysłowiowych "Bożych młynów". Było to efektywne, religijne instrumentarium tamtejszych chrześcijan, i to nie tylko w XIX wieku, którzy przeżywając 'duchowość kapliczkową' (prof. Karol Górski), skutecznie realizowali swoją chrześcijańską i osobową tożsamość. Ta, po raz pierwszy prezentowana perspektywa jest ważna nie tylko w badaniach prowadzonych przez historyków sztuki i architektury, ale nadal jest nie do przecenienia, także dla kultury współczesnych mieszkańców ziemi kłodzkiej i Kudowy Zdroju. Obraz zatytułowany "Boží mlýny" namalowany w 1772 r. na szkle (w j. czeskim tzw. "podmalba") stanowi element stałej wystawy: "ČAROVNÁ ZAHRADA - České sklo sedmi století", czynnej w Muzeum szkła i biżuterii w Jabłońcu nad Nysą. Obrazy religijne, wykonane w ten sposób, były umieszczane w wieśniaczych izbach dziennych oraz sypialniach, a głównie w tzw. svatém koutě (w j. niem. "Herrgottswinkel", "kącik Pana Boga" lub "kącik kultowy"). Był to róg izby dziennej - czystej, gdzie wisiał krzyż i nawet aż do kilkunastu obrazów tego typu. Był to swego rodzaju domowy "ikonostas". Wymownym i intrygującym jest w tym przypadku nie tylko tytuł obrazu, ale i jego przesłanie. Ukazuje on postać szlachcica, który - w postawie klęczącej - pielęgnuje osobową przyjaźń z Jezusem Ukrzyżowanym i communio sanctorum Kościoła. Jest to fundamentalny dialog religijny i ściśle z nim powiązany dialog życia codziennego. Oba stanowią nierozdzielne sprzężenie zwrotne i w konsekwencji funkcjonują jako szczególnego rodzaju "Boże młyny". Ich efektem końcowym jest nie tyle jakaś niebiańska mąka, ale chrześcijańska doskonałość w czynnej miłości i solidarności, czyli krótko mówiąc - świętość. Z tego względu na obrazie, nad głową szlachcica, widzimy aureolę. Innymi słowy, końcowy produkt bożych młynów to człowiek zrealizowany, który był "ekologicznym" chlebem dla każdej napotkanej i potrzebującej osoby. - Jakie były intencje i motywy działania fundatorów przydrożnych kapliczek i krzyży? - Mówiąc o intencjach i motywach działania fundatorów, to wznosili je m. in. jako: sufragium dla zmarłych (nieszczęśliwe wypadki, epidemie); wyraz prywatnej pobożności; na rzecz obrony i wyznania wiary; dla potrzeb lokalnej wioskowej liturgii; czy też jako swego rodzaju religijno-moralne "drogowskazy". Na co dzień przydrożne kapliczki i krzyże traktowano niemalże tak, jak w kulturze prawosławnej czci się ikony, czyli nawiązując osobową relację z Jezusem Ukrzyżowanym i postaciami świętych. Stąd z jednej strony przechodzący w pobliżu krzyży i kapliczek, na znak pozdrowienia i krótkiej modlitwy zdejmowali przed nimi nakrycie głowy, przyklękali i czynili znak krzyża, a z drugiej także ich otoczenie obejmowano szczególną troską i szacunkiem, jako swego rodzaju "duchowy azyl" oraz teren uświęcony modlitwą. Nic dziwnego, iż w miarę posiadanych możliwości, krzyże i kapliczki wielokrotnie naprawiano. Nawet po zmianie tutejszych mieszkańców, w okresie powojennym, wiele rodzin pochodzących z kresów wschodnich, spontanicznie dbało o wszystkie kapliczki, stawiając pod nimi kwiaty polne i świece. W kulturze ludowej i pobożności, przez wieki, pielęgnowaną była świadomość, że kapliczki i krzyże chronią miejscową ludność przed zarazą, morowym powietrzem, pożarem, powodzią... Postrzegane w całej ich liczbie, kapliczki i krzyże stanowiły dla miasta, wioski osady swego rodzaju niewidzialny mur obronny - "twierdzę zewnętrzną". Nic dziwnego, iż były one nic do przecenienia nic tylko z religijnego punktu widzenia. Zarazem spełniały wielorakiego rodzaju funkcje socjalizacyjne. Były zarówno miejscem wspólnotowych modlitw, wyznacznikiem standardów moralności i solidarności chrześcijańskiej, katalizatorem zwyczajów oraz kultury patriotyczno-narodowej. Przydrożne kapliczki i krzyże usytuowane na kresach wsi, pełniły w przeszłości ważną funkcję kultową i kulturową oraz co istotne, uzmysławiały mieszkańcom rzeczywistość bycia jednym organizmem, wspólnotą - "polis", naznaczoną starotestamentalną kulturą pielgrzymującego ludu, doświadczającego wielu znaków konkretnej opieki ze strony Boga Ojca. W konsekwencji wyznaczały m.in. "świętą granicę" chroniącą mieszkańców miejscowości przed wszelkim złem ze strony "ojca kłamstwa", wszelkich rozłamów, różnych form przemocy i agresji. W praktyce, m.in. powracający do wsi przestępca, nawet po odbyciu kary, nie mógł tej granicy przekroczyć bez pojednania się z Bogiem i zadośćuczynienia poszkodowanym (uprzednio podobnym celom służyły średniowieczne krzyże pokutne). Ze wsi, poza ową "świętą granicę" wyrzucano wszystko, co miało cechy złe, ciała samobójców, niechrzczonych dzieci, przestępców, dziewczęta i kobiety uważane za nierządnice. W pobliżu krzyży i kapliczek uprzednio zanoszono modlitwy w intencji grzeszników, a także udzielano im braterskiego upomnienia. Kapliczki często stawały się punktami krystalizacji miejscowych obyczajów związanych z całoroczną obrzędowością i moralnością (to w ich bliskości m.in. "sporządzano baty złodziejom"; wymierzano karę źle prowadzącym się dziewczętom, itd.).Do krzyży u wylotu i na rozwidleniach dróg lub do granicznej kapliczki, mieszkańcy odprowadzali wszystkich opuszczających wieś. W tych miejscach żegnano odchodzących na wojnę, na emigrację za chlebem, wyjeżdżających do szkół, poborowych idących do wojska czy też na wojnę, a także udających się na pielgrzymkę. W otoczeniu kapliczek przeżywano też radosne wydarzenia. Gromadzono się przed nimi dla zbiorowych rodzinnych fotografii np. przy okazji uroczystości weselnych. - Jaki typ duchowości lub orędownictwa przybliżają nam najczęściej zachowane kapliczki pogranicza? - Wiek XIX był, nie tylko dla zachodniej części ziemi kłodzkiej, z jednej strony wiekiem wielu wyzwań: wojen, klęsk żywiołowych, epidemii, pandemii cholery. a z drugiej - na płaszczyźnie religijnej - wiekiem duchowości kapliczkowej (prof. K. Górski), stuleciem licznych objawień maryjnych oraz dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP (w 1854 r. papież Pius IX ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu NMP, a w 1858 r. miały miejsce objawienia Matki Bożej Niepokalanej w Lourdes). W latach 1890-1916 na ziemi kłodzkiej, jak i na Górnym Śląsku powszechnie dominowała ludowa pobożność pasyjna. O połowę mniejszą dynamikę przejawiał w tym czasie kult maryjny. Natomiast najsilniejsze kulty świętych - Jana Nepomucena, Józefa Oblubieńca NMP i Antoniego Padewskiego. były od 15-20 razy słabsze od dominującej pobożności pasyjnej. Tutejsi przedstawiciele trzech narodów najczęściej odwoływali się do orędownictwa: Czesi - św. Jana Nepomucena i św. Wacława jako patronów Czech; Ślązacy do wstawiennictwa św. Jadwigi Śląskiej, a Niemcy do św. Walburgi OSB. W tym miejscu, należy dobitnie podkreślić fakt, że istotną prawdę o życiu religijnym czeskiego zakątka przekazują nam także nisze domów, będące szczególnego rodzaju sejsmografami. Pomimo, iż na przykład pobliska Pstrążna stanowiła główne centrum czeskiej i zachodniej reformacji (kult maryjny i kult świętych był tam traktowany jako przejaw idolatrii), to w omawianym okresie, tutejsi wierni w znaczący sposób pielęgnowali pobożność maryjną. Nie mniej, jak dokumentuje to zachowana sztuka sakralna, nie brakowało tu zarazem żywych odniesień do Trójcy Świętej i Jezusa, jedynego pośrednika z Bogiem Ojcem. Przy czym, duchowość maryjna, w powiązaniu z jednoznacznie dominującą w tutejszych kapliczkach przydrożnych duchowością pasyjną, stanowiły i stanowią fundamentalną część orędzia chrześcijańskiego. Egzystencjalna relacja z Jezusem Ukrzyżowanym i Maryją, wziętą, wzorem św. Jana, do swego domu, pozwalała czermnieńskim parafianom wzrastać w świętości. - Jakie przesłanie mogą stanowić dla nas współczesnych "Boże młyny"? Do czego wzywają ludzi trzeciego tysiąclecia? - Generalnie mówiąc, zarówno tzw. kubaturowa, jak też mała architektura sakralna to przede wszystkim historia budowania cywilizacji miłości, to historia zbawienia wykuta pod betlejemską gwiazdą w opornym kamieniu i metalu. Jest ona nadal opowiadana wieloma barwami i zróżnicowaną formą rzeźb, krzyży, świątyń, katedr, kapliczek, witraży i ikon oraz stawianych obok nich świec, wotów i kwiatów. Głosi ona wędrującym do nich ludziom nieprzemijającą prawdę o Największej Miłości - o Nieskończonym, który objawił się w skończoności materii. Niebotyczny gotyk, dynamiczno-mistyczny i w konsekwencji teatralny barok, geniusz Michała Anioła, Giotta, Rubensa, Willmanna i wielu im podobnym, szczera do bólu sztuka sakralna ludowych twórców bezbłędnie harmonizuje w jeden potężny śpiew o Bogu Miłości, który zstąpił nisko, aby każdy człowiek mógł zajść wysoko. Do wszystkich zatem przechodniów historii, turystów i kuracjuszy urzeczonych krajobrazami ziemi kudowskiej, do ludzi wielkiej i małej wiary, do szukających i pogubionych, do wsłuchanych w Ewangelię i do niedosłyszących te "kamienie wołać będą" o Epifanii - najpełniejszym objawieniu się Boga Miłości, o konsekwencjach tajemnicy Wcielenia, o wiecznie trwającym dialogu zbawienia, o otwarciu się zegara wieków i serc ludzi wszystkich epok na dwustronną komunikację między boskim a ludzkim, duchowym i materialnym, świętym i grzesznym. O miłosierdziu wyprowadzającym dobro nawet ze zła. Mała architektura sakralna, w ostatecznym swym przeznaczeniu ma służyć temu, aby przez każdego człowieka jak najczęściej przeżywane było najważniejsze - personalistyczne odkrycie i aby bez najmniejszych przerw kontynuowane było pełne podziwu wyznanie o wielkości i godności każdego człowieka. Za wieloma - autentycznie wielkimi - Europejczykami ducha (św. Benedykt, św. Bernard z Clairvaux, św. Franciszek, o. Theiard de Chardin, Janusz Korczak, Dietrich Bonhoeffer, Paweł Floreński, św. Edith Stein, Jan Paweł II Wielki i wieloma, wieloma innymi...) pragnę dobitnie podkreślić fakt, że proces ten trwa nieustannie. Bowiem większa od każdej wielkiej i bezcennej budowli sakralnej, nawet tej wpisanej pod patronat UNESCO, jest wielka jak globalizująca się ludzkość, jest jedyna w swoim rodzaju katedra Chrystusowej Epifanii, katedra autentycznego i powszechnego braterstwa, katedra jednej zjednoczonej rodziny ludzkiej, ogarniającej wszystkie narody, a jej budowa trwa nadal. To właśnie o niej konkretnie i lapidarnie mówią nam zarówno teoretycy zdrowych humanizmów na miarę człowieka, fundatorzy i anonimowi wykonawcy kapliczek pogranicza kudowsko-nachodzko-hronowskiego, jak też i liczni współcześni poeci umiejący ze zdrowej kultury duszy wydobyć uzdrawiającą "pigułkę". - Dziękuję Księdzu Profesorowi za rozmowę.

Rozmawiała Teresa Bazała źródło: "Ziemia Kłodzka" nr 181

Ks. profesor Tadeusz Fitych Od 1974 r. kapłan archidiecezji wrocławskiej, od 2006 r. diecezji świdnickiej. Prałat Jego Świątobliwości. Profesor nadzwyczajny doktor habilitowany, czynny na kilku polskich uczelniach. Historyk Kościoła ze specjalizacją dziejów teologii oraz historii dyplomacji. Członek wielu towarzystw naukowych. Po 15-letniej służbie Kościołowi w Europie, m.in. na rzecz Rady Konferencji Episkopatów Europy zamieszkał w Kudowie Zdroju. Należy do grona ponad 140 osób z kręgu ludzi nauki, kultury, sztuki i biznesu, którzy otrzymali certyfikat "Asylum Glacense" i zamieszkali na Ziemi Kłodzkiej.