ISIDORUS
Dlaczego lubię Szymona Hołownię Drukuj
piątek, 10 lipca 2009, 20:15
Dodał: Maria Świątkowska (Bizi)
Widywałam Szymona Hołownię w różnych programach telewizyjnych (ostatnio w ReligiaTV, gdzie jest dyrektorem programowym), czytywałam artykuły w prasie (niegdyś w „Ozonie”, gdzie był zastępcą redaktora naczelnego), słyszałam relacje radiowe z jakiejś konferencji o mężczyznach w Kościele. Nie pamiętam dokładnie tytułu konferencji, pamiętam jednak sens tego, co wtedy mówił.
Szymon Hołownia
Szymon Hołownia
Nie tak dawno przeczytałam zapis czata z udziałem Hołowni. Podoba mi się takie zdroworozsądkowe podejście do spraw religii i Kościoła. Nie tylko mnie zresztą – Szymon Hołownia został w 2004 - nominowany do Nagrody "Ślad" im. bp. Jana Chrapka za "Stworzenie nowatorskiej na polskim gruncie formuły pisania o sprawach religii w masowym piśmie świeckim". To niezwykłe wyróżnienie, ale też sam Szymon Hołownia jest kimś nietuzinkowym. Jego uporządkowany umysł porządkuje w śmiały sposób pewne pomieszane w świadomości ludzi pojęcia i relacje. Co więcej, robi to w sposób prosty i zrozumiały. Mówi jasno, że fakt niestosowania się niektórych wiernych do wskazań Ewangelii, źle świadczy o tych wiernych, a nie o całym Kościele. Mówi, że duchowni to też ludzie i jeżeli zaczynają się zachowywać niestosownie do swojego stanu, należy zwracać im na to uwagę. Można nawet im zrobić awanturę. Pamiętam wieczór, kiedy odszedł Jan Paweł II – po ogłoszeniu tego faktu pobiegłam do kościoła. Usiadłam w ławce i po chwili zaczęły do mnie docierać czyjeś słowa. Słowa były zupełnie niestosowne w tamtej chwili – ktoś się chwalił udziałem w jakiejś audiencji podkreślając czyjeś zasługi – opowiadał jakieś historie, które w tamtej chwili nikogo nie obchodziły. Ludzie zaczęli wychodzić z kościoła. Wpadłam z impetem do zakrystii i po raz pierwszy w swojej karierze katolika zrobiłam dziką awanturę – zażądałam od obecnych tam księży natychmiastowego przerwania tego żałosnego monologu, usunięcia profana z prezbiterium i rozpoczęcia mszy świętej za zmarłego. Księża zdumieni niezwłocznie ruszyli realizować moje postulaty. Po mszy poszłam księży przeprosić, sądząc, że zachowałam się histerycznie i niegrzecznie. Powiedzieli, że miałam rację. Teraz to i ja wiem, że miałam rację. Zgodnie z tym, co Szymon Hołownia mówi o relacjach wiernych z duchownymi, tak powinien postąpić odpowiedzialny członek Kościoła. Nie powinno nam być obojętne, co się w Kościele dzieje i nie możemy oczekiwać, że ktoś za nas coś zrobi. W zapisie czata z udziałem Szymona Hołowni było też o kazaniach – że bardziej kierowane „do ludzi” niż „do człowieka”. No cóż – mistrzem mówienia „do człowieka” był niewątpliwie Jan Paweł II. Wielokrotnie zdarzyło mi się usłyszeć jak mówi coś specjalnie do mnie chociaż mówił do innych ludzi gdzieś daleko. Zdarzyło mi się to również kilkakrotnie podczas kazań zwykłych księży w parafiach, ale tylko wtedy, kiedy mówili coś od siebie – z głębi własnej duszy, refleksyjnie. Zdarzało się też nieraz (ale to rzadkie przypadki), kiedy przychodziłam na mszę z jakimś pytaniem a wychodziłam po mszy z odpowiedzią, zawartą właśnie w kazaniu. Takie kazania lubię. Niestety nie zdarzają się często. W mojej parafii kazania są trochę... nudne. Dlatego postanowiłam porozmawiać o tym z księdzem proboszczem. Czytając Szymona Hołownię doszłam do wniosku, że powinnam. Kiedyś, dawno to było, był w naszej parafii ksiądz Maciej. Pamiętam jego jedno kazanie wygłoszone w Wielki Piątek. Motywem przewodnim było pytanie: „a co robiłeś dziś o 15:00?”. Ksiądz Maciej zadawał to pytanie kilkakrotnie i sam na nie odpowiadał. Było o liczeniu mamony i innych doczesnych czynnościach, które dla wyznawców Jezusa Chrystusa w Wielki Piątek o godz. 15:00 jawią się jako co najmniej niestosowne. Mocne to było. Kiedy skończył nastało milczenie – nikt nie śmiał nawet westchnąć. Chciałabym w swoim życiu chociaż raz jeszcze przeżyć takie kazanie. Szymon Hołownia porusza szerokie spektrum problemów, z którymi mamy do czynienia w Kościele. Między innymi problem celibatu duchownych. Uważa (a ja podzielam ten pogląd), że młodzi ludzie wstępujący do seminariów czy zakonów wiedzą, z czym to się wiąże i dokonują wyboru całkiem świadomie. Duchowni katoliccy ślubują celibat dobrowolnie, nikt ich do tego nie zmusza. W Kościele Katolickim tak jest. Kropka. Albo amen – jak kto woli . A skandale obyczajowe zdarzają się wszędzie, w Kościele wcale nie częściej, niż w innych środowiskach i wcale nie muszą się wiązać z celibatem. Nikt nie jest doskonały, ale ja wierzę, że księży, którzy nigdy nie złamali ślubów czystości jest dużo więcej, niż tych, którym się to nie udało. Znam wielu duchownych i chyba mam szczęście, ponieważ wszyscy oni są tymi pozytywnymi przykładami. Czy nie złamali ślubów? Nie pytałam i nie będę pytać bo to nie moja sprawa. Byłoby to z mojej strony nietaktem tak jak nietaktem jest wkraczanie w tę sferę życia ludzi. Niech każdy się zajmie własną czystością. Poza tym uważam, że debata publiczna na tematy tak bardzo osobiste jest co najmniej niestosowna. Dlaczego lubię Szymona Hołownię? Dlatego, że swoją postawą potwierdza napisaną tu już kiedyś przeze mnie tezę, że wierzący to nie to samo, co naiwny a katolik to nie idiota. Jest przykładem człowieka wykształconego, rozsądnego i wierzącego. Jest człowiekiem, który o sprawach wiary i Kościoła potrafi mówić prosto i zrozumiale. Nie moralizuje przy tym i rozumie, że każdy ma swoją drogę, którą kroczy na własną odpowiedzialność i na własne ryzyko. Szanuje wolną wolę. Lubię Szymona Hołownię ponieważ podtrzymuje moje przekonanie, że możliwe jest otwarcie się Kościoła w Polsce na nowy sposób myślenia o wierze z zachowaniem obowiązujących w nim zasad Dlaczego lubię Szymona Hołownię? Dlatego, że jest człowiekiem, który może do Kościoła przyciągnąć przykładem i nowatorskim sposobem mówienia o sprawach religii i Kościoła.