ISIDORUS
Praca konkursowa "Kapliczki" Drukuj
wtorek, 1 lipca 2008, 21:00
Dodał: (Admin)
Byłam tam przejazdem w związku z praktykami studenckimi, które planowałam odbyć w Zakładzie Poprawczym. Padało, było zimno i mgliście. Nie cierpię takiej pogody... Aby schronić się przed deszczem i przeczekać do przyjazdu mojego autobusu weszłam do najbliższego Kościoła. Duży, masywny budynek; w środku szary i zimny, wysokie mury sprawiały wrażenie jakby chciały stłamsić tego, kto wstępuje w ich progi.
Cudowny Jezus
Cudowny Jezus
Przyklękłam. Byłam w Kościele sama, ale nie opuszczało mnie wrażenie, że ktoś mi towarzyszy, że patrzy, ogarnęło mnie dziwne uczucie spokoju i ... pokoju. Za oknami padał deszcz, a ja - nie wiedząc od jak dawna - wpatrywałam się w krzyż, który królował ponad ołtarzem. Stary krzyż, stara figura, w dodatku dziwna korona na głowie Chrystusa. Jednak było w niej coś, co nie dawało spokoju - była tak bardzo realistyczna, jakby żyła swoim życiem i królowała nie nad ołtarzem, ale nad każdym, kto kierując na nią swój wzrok zanosił modlitwy do Najwyższego. Kiedy opuszczałam to na swój sposób dziwne miejsce, zatrzymałam się w kruchcie Kościoła, gdzie z boku, za szybą wisiała historia owej figury Pana Jezusa. Powstała ona około 1500 roku i zasłynęła licznymi łaskami - kobieta, która oddała Chrystusowi swe włosy została uleczona z dokuczliwych bólów głowy, niemy odzyskał głos, ślepiec - wzrok, z biegiem lat uzdrowień było coraz więcej. Jednak najbardziej zadziwiający cud, uznany przez kurię biskupią w Gnieźnie, w 1718 roku, kiedy stwierdzono, że włosy, które panna Wilczyńska z Żurawi podarowała Chrystusowi ... rosną! Dreszcz przeszedł mi po plecach, gdy to przeczytałam. Obejrzałam się na krzyż i dopiero wtedy zrozumiałam, że "dziwna" korona przytrzymuje włosy. W tym samym momencie poczułam, jakby ktoś łagodnie, ale z satysfakcją uśmiechnął się. Jedyne, co pomyślałam to "Panie, wybacz, że Cię nie poznałam". Od tego czasu klasztor p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kcynii, jest dla mnie miejscem szczególnym. Wracam tam z potrzeby serca, kierowana nagłym impulsem, jakby idąc za głosem wołającego. Nigdy jednak nie odważyłam się sfotografować ani Kościoła, ani tym bardziej figury. Bałam się, że zdjęcie zabrało by mi tę wyjątkową bliskość i intymność spotkania z moim Panem, które odczuwam przekraczając próg Kościoła. To tak, jak z małą-wielką tajemnicą dziecka, która choć publicznie znana, dla niego samego ma wymiar sacrum. Tutaj ma to szczególny wymiar...
Kalwaria w Kcyni
Kalwaria w Kcyni
Do Kcynii wcale nie jest tak łatwo dojechać. Połączenie jest kiepskie, zwłaszcza latem, ale to co dzieje się w sercu człowieka, kiedy przebywa sam na sam z Nim - ukrzyżowanym, cudownym i tak bardzo bliskim, jest w stanie znieść wszelkie przeciwności natury transportowej. Jak już pisałam, nie wysyłam zdjęć, bo ich nie mam i raczej nie odważę się jednak ich zrobić, choć wkrótce znów wybiorę się do Kcynii, ale przesyłam link do strony Klasztoru, gdzie są nie tylko zdjęcia Kościoła, ale również cudownej figury - www.kcyniaklasztor.prv.pl. Mam nadzieję, że pomimo wszystko nie rozczarowałam Was moją krótką wypowiedzią.Sądzę bowiem, że Kcynia jest miejscem tak wspaniałym, że warto o niej mówić, a nade wszystko szerzyć kult cudownego, choć tak mało znanego krzyża...

Pozdrawiam serdecznie Agnieszka Śrama (Gniezno)