ISIDORUS felietony
Dzisiaj jest piątek, 19. kwietnia 2024    
Logowanie | Rejestracja







Najnowsze:
Społeczeństwo
Wiara
Dziecko
Młodzież
Małżonkowie
Rodzice
Seniorzy
Codzienność
Duchowni
Kultura i sztuka
Powrót Powrót
Chorzy na samotność Drukuj
środa, 16 września 2009, 22:27
Dodał: (Admin)
Mają świetną pracę, pieniądze, niezły samochód, własne mieszkanie. Jednak w tym domu nikt na nich nie czeka. Poza przeraźliwą pustką. I choć próbują przekonywać samych siebie, że samotność jest naturalnym stanem, to tak naprawdę potrzebują bliskości drugiej osoby. Bo, jak twierdził w encyklice „Fides et ratio” Jan Paweł II, „człowiek nie jest stworzony, by żyć samotnie”.

„Nie bój się samotności z wyboru, masz szansę na samorozwój i zajmowanie się rzeczami, których nigdy nie robiłeś” - jeszcze do niedawna takie słowa można było przeczytać w kolorowych czasopismach. „Lepiej być samotnym naprawdę niż samotnym w związku” - pocieszały psychologiczne poradniki, prezentując zdezorientowanym singlom wiele usług dla samotnych: specjalne biura oferujące wyprowadzanie psa i podlewanie kwiatów, biura podróży, w których nie trzeba było płacić za pokój jednoosobowy, a nawet słoiki z dżemem o pojemności 125 gramów. Jednak stereotyp niezależnego, roześmianego i rzekomo szczęśliwego singla w końcu legł w gruzach. Z najnowszego raportu Centrum Badania Opinii Społecznej na temat życia rodzinnego wynika, że Polakom nie odpowiada życie w pojedynkę. Wolą tradycyjny związek. Według badań w naszym kraju żyje tylko 6 proc. singli. A i tak jedynie co trzeci z nich jest z tego zadowolony i uważa, że samotne życie jest ciekawsze niż stały związek. Większość otwarcie przyznaje: marzę o małżeństwie i dzieciach.


Singiel, czyli kto?

Singiel (z ang. pojedynczy) to pojęcie wyjątkowo pojemne, a jego definicja bardzo elastyczna. Ma tyle znaczeń, ile sytuacji życiowych. Według słownika współczesnego języka polskiego singlami bywają zatem wdowcy, osoby rozwiedzione. Natomiast zgodnie z definicją socjologiczną to osoby między 25 a 55 rokiem życia, niezależne zawodowo, bez stałego partnera i żyjące we własnym gospodarstwie domowym. Termin ten zadomowił się już w naszym języku, niosąc ze sobą pozytywne konotacje, które z powodzeniem wypierają tradycyjne, negatywne, skupione wokół staropanieństwa i starokawalerstwa. Osoby żyjące w pojedynkę są postrzegane dwojako. Ich życie z jednej strony oznacza wolność, niezależność i samorealizację. Z drugiej - puste mieszkanie, a coraz częściej także i serce. Bo - wbrew potocznym opiniom - życie singla wcale nie jest łatwe. Gdyby tak było, nikt nie dawałby mu przecież instrukcji obsługi życia. Nie organizowałby specjalnych kursów gotowania dla jednej osoby, urządzania kawalerki w stylu feng shui czy przetrwania samotnego weekendu przed telewizorem. Ostanie badania wyraźnie pokazują, że jeszcze do niedawna tak promowane przez kolorowe czasopisma życie w pojedynkę jest mocno przereklamowane. A Bella M. DePaulo, psycholog społeczny z uniwersytetu w Wirginii, w swojej najnowszej pracy „Single w społeczeństwie i w nauce” obala na przykład przekonanie, że samotni mają więcej znajomych niż pozostający w związkach. Niestety, nie mają. Mało tego. Okazuje się, że modny i budzący zainteresowanie singiel w głębi duszy woli być nudną i zwyczajną, ale cząstką pary.

Nikomu niepotrzebni

36-letniej Olgi bycie singlem już nie bawi. Choć jeszcze nie tak dawno uparcie powtarzała, że życie w pojedynkę wybrała świadomie. Dziś już wie, że przez ostanie lata oszukiwała samą siebie. - Gdy w sklepie mam w koszyku parę rzeczy tylko dla siebie, z zazdrością patrzę na kobietę czy mężczyznę z koszem pełnym zakupów dla całej rodziny. Wychodzę z mokrymi oczami - wyznaje. Wraca do swoich czterech ścian, zamyka drzwi na klucz, sama je kolację, słucha muzyki lub ogląda film, często zasypia z kieliszkiem wina w ręku. Życie bez partnera daje się jej we znaki również w tzw. prozie życia. Remont mieszkania czy przeprowadzka to dla samotnej kobiety zadanie wręcz niewykonalne. Trzeba wszystko robić samemu albo prosić o pomoc znajomych, którzy przecież nie zawsze mają czas i ochotę na zajmowanie się problemami samotnika.

Na pustkę samotnego życia narzeka również o trzy lata młodsza od Olgi Magda. I choć ma świetną pracę, piękne mieszkanie i niezłe auto w garażu, nie czuje się spełniona. - Usycham jako kobieta - mówi. - I co z tego, że stać mnie na egzotyczne wakacje, kurs językowy w Hiszpanii czy wyjazd na narty, skoro najlepiej robić to wszystko z kimś obok - dodaje. Najbardziej doskwiera jej brak poczucia, że jest komuś potrzebna. - Te wszystkie opowieści o samowystarczalności i wesołym życiu singla można włożyć między bajki - zapewnia Magda.

Słowa te potwierdza Monika Dreger, psycholog Warszawskiej Grupy Psychologicznej. - Moim zdaniem bycie singlem to wykreowana moda, której zadaniem jest zracjonalizowanie smutku i osamotnienia osób nie mogących lub nie potrafiących stworzyć satysfakcjonującego związku. Ludzie to „stworzenia stadne”, przeznaczone do życia w parach, tworzenia rodzin. Trudno zatem uwierzyć, by życie w pojedynkę mogło dać dużo zadowolenia - uważa. M. Dreger. Dodaje też, że w jej gabinecie pojawiła się ostatnio nowa kategoria pacjentów: chorych na samotność, którzy nie potrafią zbudować udanego związku. - To znak naszych czasów. Nieudane związki łatwiej porzucić niż ratować - twierdzi. - Przyczyną niemożności stworzenia związku są też problemy, które wynieśliśmy z rodzinnego domu. Dotyczy to zwłaszcza dorosłych dzieci alkoholików i z domów dysfunkcyjnych, gdzie obraz rodziny jest dość wypaczony. Osoby takie po prostu boją się małżeństwa, a ich oczekiwania wobec partnerów są często zbyt wygórowane - mówi psycholog.

Co na to Kościół?

Zdaniem 39-letniego Pawła to, że życie w pojedynkę jest fajne wymyślili sobie na osłodę sami single. On nie potrafi i nie chce zaakceptować swojej samotności. Dlatego postanowił poszukać żony na katolickim portalu randkowym przeznaczeni.pl. W anonsie napisał: „Samotny, wierzący i praktykujący katolik, chcący stworzyć szczęśliwą rodzinę, szuka odpowiedniej kandydatki na żonę”. - Czyli takiej, która wyznaje identyczne wartości, jak ja - tłumaczy Paweł. Na jego ogłoszenie odpowiedziało kilka dziewczyn. Z jedną z nich nawet się spotkał. - Coś między nami zaiskrzyło, ale nie chcę zapeszać. Zobaczymy, co z tego będzie - mówi Paweł. - Może okaże się jednak, że moim powołaniem jest życie w samotności? - dodaje.

Jednak czy słowa „moja samotność to powołanie” nie są przypadkiem nadużywane? Co na to Kościół? Teologia katolicka mocno podkreśla, że każde autentyczne powołanie Boże ma charakter charyzmatyczny. Także to do samotności. Jednak jeśli bycie singlem oznacza wybór życia „w pojedynkę” ze względów osobistych - kariery lub sławy, wygody, wyrachowania lub egoizmu - to trudno traktować je jako Boże wezwanie i dar. Takim osobom warto przytoczyć mądre słowa św. Augustyna: „Ziemska wędrówka umęczy tego, kto siebie samego uczynił dla siebie drogą do nieba”.



Moim zdaniem
dr Cezary Kalita
socjolog
Akademia Podlaska w Siedlcach



Samotność nie jest naturalnym stanem gatunku ludzkiego. Jej przyczyny w historii wynikały raczej z konieczności, a bardzo rzadko z wyboru. Przede wszystkim zjawisko sprowadza się do możliwości reprodukcji potomstwa. Jednak społeczeństwo nie pragnie, aby każdy się „reprodukował” - ten „przywilej” przysługuje tylko tym, których na to stać. Stąd głównym czynnikiem skazania na samotność był niski status majątkowy (np. brak posagu). Decydujące jednak znaczenie dla przemian zjawiska samotności miały dwie ostatnie wojny światowe. Spowodowały one upowszechnienie się na nieznaną dotąd skalę samotności kobiet, za sprawą olbrzymich strat w populacji mężczyzn. Samotne osoby przestały nas dziwić, zostały zaakceptowane społecznie. Nie zmienia to jednak faktu, że samotność jest swoistym dyskomfortem psychicznym. Wieków ewolucji nie da się tak łatwo zmienić w ciągu paru pokoleń. Ciekawe mogą być tutaj badania duńskie, gdzie w latach siedemdziesiątych doszło w tym kraju do wybuchu swoistej bomby samotności - ok. 25 proc. kobiet samotnie wychowywało dzieci. Otóż dzieci wychowywane tylko przez jednego z rodziców niemal w stu procentach zakładały partnerskie rodziny (nie dziedziczyły samotności). Dlatego tak naprawdę samotność jest koniecznością społeczną, a nie „pragnieniem” społecznym, chociaż w każdej populacji zdarzają się osoby, dla których jest to wybór, dzisiaj łatwiejszy, ponieważ akceptowany społecznie.


Jolanta Krasnowska-Dyńka
Echo Katolickie 38/2009



Powyższy artykuł publikujemy dzięki uprzejmości Oficyny Wydawniczej wydającej tygodnik "Echo Katolickie".
Ten oraz inne ciekawe artykuły i felietony, można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika (nr 38).



POLECAMY:
www.EchoKatolickie.pl
Ludzie onet.pl Digg Del.icio.us Technorati Wykop Śledzik Blip Flaker Facebook Tweeter Google Bookmarks Pinger


Waszym zdaniem: Dodaj komentarz Zobacz wszystkie (0)
Aby dodać komentarz, proszę się zalogować.
Logowanie:
Użytkownik: Hasło: Pamiętaj!   
   Zarejestruj się
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy.

Na skróty:

Polecamy:

Stopka wydawnicza:

© 2002-2015 Chrześcijański Portal Świętego Izydora
Patrona Internetu i Internautów, ISSN 1803-1285
Wydawca:
Consociatio S. Isidori Hispalensis, o.s.
Redaktor naczelny:
Tomasz Adam Kaniewski
Adres redakcji:
Redakcja Portalu św. Izydora,
skrytka pocztowa 59,
57-350 Kudowa Zdrój
Konto bankowe:
Fortis Bank Polska, O/Wrocław
73 1600 1156 0004 0601 7389 6080
Projekt i wykonanie:


Česká verze Wersja polska

0.03553915