ISIDORUS felietony
Dzisiaj jest piątek, 25. października 2024    
Logowanie | Rejestracja







Najnowsze:
Społeczeństwo
Wiara
Dziecko
Młodzież
Małżonkowie
Rodzice
Seniorzy
Codzienność
Duchowni
Kultura i sztuka
Powrót Powrót
Teologia prawa Drukuj
środa, 23 kwietnia 2008, 18:30
Dodał: (Admin)
Czy chrześcijaństwo domaga się urządzania świata według zasad i wartości chrześcijańskich? Czy budowa chrześcijańskiego porządku społecznego nie jest próbą zastąpienia państwa Bożego państwem doczesnym? Są to dziś zagadnienia ważne, budzące spory wśród katolików oraz niepokojące niekatolików.
W niniejszym krótkim szkicu, próbujemy dać odpowiedź na interesujące nas pytania, sięgając do teologii prawa stanowionego św. Tomasza z Akwinu. Pozwoli to spojrzeć na nie w perspektywie całkowicie wolnej od aktualnych politycznych zmagań, a zarazem mocno osadzonej w najbardziej ortodoksyjnym nurcie myśli katolickiej.




Państwowość mamy we krwi

Św. Tomasz traktuje instytucje życia politycznego raczej jako konsekwencje społecznej natury człowieka, niż restrykcje nakładane człowiekowi z powodu jego grzesznych i destruktywnych zdolności. Fakt istnienia w życiu społecznym władz, z podziałem na rządzących i rządzonych, jak również istnienia nierówności majątkowej oraz nierówności wpływów, jest z zamierzenia Bożego. Człowiek potrzebuje wsparcia i zabezpieczenia, jakiego dostarczają więzi społeczne oraz władze państwowe. Te potrzeby są wpisane w naturę ludzką od początku. Państwo samo w sobie jest więc tworem natury, a nie grzechu, gwałtu czy chciwości tych, którzy dzierżą władzę, czy też tylko efektem umowy społecznej, zawartej dla utylitarnej wygody. Jako dzieło zgodne z Bożym zamierzeniem ma ono zatem określone zadania i moc wiążącą dla swych postanowień i praw.

Umysł ludzki potrafi dostrzec w całej rzeczywistości świata ład oraz pewną celowość, które są wytłumaczalne jedynie jako odbicie zamysłu Stwórcy. Ten ład tkwiący w naturze, gdy jest rozpoznany przez człowieka, staje się dla niego prawem. Prawa stanowione, czyli uchwalane przez państwo, mają swoje źródło w owym prawie naturalnym, z którego czerpią swoją najgłębszą rację uzasadniającą. Jeżeli prawa stanowione przez królów, dyktatorów czy parlamenty są w czymś niezgodne z prawem naturalnym, po prostu przestają zasługiwać na miano prawa, a stają się jego gorszącym wypaczeniem.

Prawa ludzkie zapewniają pokój społeczny, karząc złe uczynki, które mogą go zburzyć. Ponadto są one dla niejednego człowieka wstępnym etapem prowadzącym do zrozumienia głębszego wymiaru prawa moralnego. Choć nie są w stanie wymusić na obywatelach dobroci (dobroć wynikająca z cnoty, aby była prawdziwa, musi płynąć z wnętrza człowieka), mogą jednak ku niej podprowadzać swoją wychowawczą dyscypliną. Ludzie potrzebują drogowskazu, który kieruje ku temu, co dobre. Potrzebują też ładu społecznego, który pozwala planować i daje poczucie bezpieczeństwa. Nawet dyktator, choć obejmuje władzę w sposób nieformalny, to wydając rozporządzenia służące pokojowi społecznemu, np. przepisy drogowe, i czyniąc to zgodnie z zasadami prawa naturalnego, postępuje właściwie i należy mu się za to szacunek.


Sztuka bycia politykiem

Prawo stanowione, jakkolwiek wywodzi się z prawa naturalnego, nie jest jego prostym powtórzeniem. Musi ono uwzględniać okoliczności specyficzne dla konkretnego społeczeństwa, któremu ma służyć. Daje to pole dla inwencji politykom i prawnikom.

Święty Tomasz podaje przykład architekta, który stosuje ogólne zasady swej sztuki do praktycznych planów budowy konkretnego domu. Można również dać przykład lekarza, który stawia diagnozę i decyduje się na określone leczenie. Architekt czy lekarz muszą znać zasady swojej sztuki, potrzebna jest im znajomość teorii budowlanej czy wiedzy medycznej, ale w ostatecznej decyzji dużą rolę odgrywa ich doświadczcie, wyczucie, inwencja, czasem nawet fantazja i zdolność do podejmowania ryzyka. W procesie podejmowania decyzji przez polityka w sposób twórczy działa nabyta w życiu roztropność, a w przypadku chrześcijanina ponadto wiara i nadprzyrodzona miłość.

Prawo ludzkie, by było prawem, korzeniami musi tkwić w prawie naturalnym. Ale ustawodawca ma możność poszukiwania nowatorskich rozwiązań prawnych i politycznych. Nadaje to polityce swoistą autonomię w stosunku do etyki i teologii, a także chroni polityków i ustawodawców przed moralizującym mentorstwem. Polityka ocenia się według jego fachowości i sprytu, zdolności do przewidywania konsekwencji swoich kroków, znajomości problematyki społecznej oraz umiejętności zawierania koniecznych kompromisów służących rozładowywaniu napięć społecznych, a nie jedynie na podstawie jego niezłomnego uporu i znajomości zasad etycznych. Uczciwość polityka jest oczywiście sprawą niebagatelną, parlamentarne walki i spory wymagają jednak jeszcze czegoś więcej. Trzeba, by polityk kierował się szczególnym typem roztropności (prudentia regnativa). Nieraz bowiem będzie stawał nie tyle przed dylematem oddzielenia dobra od zła, co przed dylematem wyboru między wieloma słusznymi racjami. Jest wiele spraw, które rozwiązuje się dzięki dyplomatycznej zręczności i politycznemu talentowi. Nie każdy zatem błąd polityka jest sprzeniewierzeniem się zasadom etycznym. Często jest to błąd w sztuce. Może być brzemienny w skutki, za co polityk ponosi odpowiedzialność, ale daleko stąd do posądzania go o brak zasad etycznych.


Przepis na buntownika

Państwo nie sięga tak głęboko w ludzkie sprawy, jak to czyni Bóg, obdarzający człowieka prawem wpisanym w serce. W ujęciu św. Tomasza prawo stanowione ma skromniejsze zadania. Państwu wystarcza, gdy człowiek stawia pierwsze kroki ku cnocie, a zatem nie musi karać za popełnianie każdego grzechu. Św. Tomasz nie ma co do tego wątpliwości. Wprowadzenie powszechnej penalizacji grzechów przyniosłoby więcej zła niż dobra i dlatego państwo, podobnie zresztą jak Bóg, toleruje to, że zło pozostaje niekiedy niekarane. Powstaje jednak trudny dylemat: które grzechy winny być karane przez państwo, a które państwo ma tolerować?

Akwinata rozpoczyna od zacytowania zasady św. Izydora z Sewilli, który stwierdza, że prawo winno być możliwe do przestrzegania zarówno z racji natury rzeczy, jak i z racji obyczajów społecznych. Wiadomo, że nie wszyscy ludzie są cnotliwi, a więc nie wszyscy są zdolni przyjąć trudne wymagania. Prawo ludzkie zakazuje jedynie tych grzechów, których większość członków społeczeństwa jest w stanie unikać, i które szczególnie szkodzą innym, gdyż bez tego zakazu nie można zachować ładu społeczności ludzkiej.

Św. Tomasz wie, że państwo tylko stopniowo i w sposób ograniczony może prowadzić do cnoty i dlatego nie należy przy pomocy władzy państwowej narzucać zbyt trudnych wymagań niedojrzałemu społeczeństwu. Taki proceder wiedzie do oporu i wewnętrznego buntu, który łamie człowieka jeszcze niedostatecznie wyrobionego i powoduje skutek odwrotny do zamierzonego – zamiast przyjąć wzniosłe wskazania, człowiek obciążony wymaganiami ponad jego możliwości, staje się rebeliantem.


Cnoty „państwowe”

Pozostaje jeszcze dalszy problem: czy prawo stanowione ma tylko karać grzechy, czy również nakazywać postępowanie, które jest cnotliwe? Skoro państwa dysponują dzisiaj instytucjami wychowawczymi, czy powinny egzekwować działania cnotliwe? Państwo domaga się męstwa od żołnierza czy policjanta, spodziewa się uczciwości od nauczyciela, ofiarności od lekarza. Ale czy ma na przykład dbać o to, by ludzie byli trzeźwi?

Poszukując rozwiązania tego problemu, św. Tomasz rozróżnia dobro prywatne i dobro wspólne będące przedmiotem każdej cnoty. Może ktoś być mężny w obronie państwa, a może też być mężny w dążeniu do zachowania uprawnień własnych czy też przyjaciela. To są dwa różne kierunki dające się wyróżnić w cnotliwym postępowaniu. Państwo ma na uwadze jedynie ten wymiar czynu cnotliwego, który dotyka dobra wspólnego, a nie dobra jednostkowego. Nakazuje ono spełnianie takich tylko aktów cnót, które dadzą się przyporządkować dobru wspólnemu wprost albo też pośrednio: poprzez dyscyplinę społeczną, w której społeczeństwo jest wychowywane dla zachowania pokoju i sprawiedliwości. Nie jest natomiast celem państwa egzekwowanie u swych obywateli indywidualnego wymiaru czynów cnotliwych.

Jak należy interpretować to rozróżnienie św. Tomasza? Czy pozwala ono na przeniesienie moralności do sfery życia prywatnego, zostawiając prawu jedynie funkcję inżynierii społecznej, nastawionej na dobro publiczne sformułowane przez grupy mające siłę przebicia i zdolność do upominania się o swoje potrzeby w życiu publicznym? Takiego wniosku nie da się wyprowadzić z nauki św. Tomasza. Bonum commune nie jest jedynie owocem umowy społecznej, czyli kompromisu zawartego przez grupy nacisku, w oderwaniu od wartości moralnych.

Dobro wspólne jest rzeczywistością obiektywną, którą można ująć w kategoriach moralnych. Zewnętrzny wymiar złego czynu można rozpoznać, gdyż narusza on to wspólne dobro, jakim są uprawnienia innych ludzi. Ujmując problem inaczej, prawo stanowione ma na uwadze sprawiedliwość społeczną i jeżeli zajmuje się cnotami lub wadami, to jedynie z racji ich zewnętrznego wyrazu, który wiąże się ze sprawiedliwością.

Zakres odpowiedzialności państwa uległ ogromnemu rozszerzeniu w XX wieku. Agendy rzędowe obejmują obecnie rozległe dziedziny gospodarki, wychowania, zdrowia, a nawet sportu i wypoczynku. Skoro jednak państwa nabyły tak szerokie kompetencje, nie zdołają uciec od konieczności rozeznania w dziedzinie podstawowych rozstrzygnięć moralnych. Można oczywiście próbować wziąć w nawias etyczne dylematy, budując strukturę państwową nie na prawie naturalnym, ale na chwiejnych nastrojach opinii publicznej, napędzanej często przez hałaśliwe mniejszości, lub na brutalnej sile. Takie państwo może dysponować mocą, ale będzie ono jak domek z kart, w którym brak jest wewnętrznych struktur scalających zdrowe społeczeństwo.

Zachowanie przez św. Tomasza greckiego przekonania o politycznej naturze człowieka prowadzi do wniosku, że należymy rzeczywiście do państwa ziemskiego. Nasze ziemskie bytowanie ma prawdziwą wartość tu i teraz, jest przestrzenią realnego życia i cnotliwego działania. Choć królestwo Chrystusa nie jest z tego świata, realizuje się ono już po części w tym świecie, który Bóg umiłował i który ma swoje potrzeby i instytucje.


autor: Wojciech Giertych OP





Powyższy artykuł w całości przeczytasz w kwartalniku "eSPe" 80(1/2008)




Więcej informacji o kwartalniku "eSPe"
przeczytasz tutaj
Ludzie onet.pl Digg Del.icio.us Technorati Wykop Śledzik Blip Flaker Facebook Tweeter Google Bookmarks Pinger


Waszym zdaniem: Dodaj komentarz Zobacz wszystkie (0)
Aby dodać komentarz, proszę się zalogować.
Logowanie:
Użytkownik: Hasło: Pamiętaj!   
   Zarejestruj się
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy.

Na skróty:

Polecamy:

Stopka wydawnicza:

© 2002-2015 Chrześcijański Portal Świętego Izydora
Patrona Internetu i Internautów, ISSN 1803-1285
Wydawca:
Consociatio S. Isidori Hispalensis, o.s.
Redaktor naczelny:
Tomasz Adam Kaniewski
Adres redakcji:
Redakcja Portalu św. Izydora,
skrytka pocztowa 59,
57-350 Kudowa Zdrój
Konto bankowe:
Fortis Bank Polska, O/Wrocław
73 1600 1156 0004 0601 7389 6080
Projekt i wykonanie:


Česká verze Wersja polska

0.02240300