Najnowsze: Społeczeństwo Wiara Dziecko Młodzież Małżonkowie Rodzice Seniorzy Codzienność Duchowni Kultura i sztuka |
Powrót
Drogocenna gra pozorów "Crux gemmata" środa, 23 kwietnia 2008, 19:00 Dodał: (Admin) Zaczęło się od snu: Konstantyn Wielki przygotowywał się do rozstrzygającej bitwy ze swoim przeciwnikiem na Moście Mulwijskim. W noc poprzedzającą ostateczną rozgrywkę zobaczył we śnie świetlisty krzyż i usłyszał słowa: „In hoc signo vinces” (Pod tym znakiem zwyciężysz). Następnego dnia rano nakazał, aby wszystkie znaki bojowe jego armii zostały zwieńczone krzyżem. Stało się tak, jak zapowiedziane było we śnie: armia Konstantyna odniosła zwycięstwo, zaś on jako cesarz uznał chrześcijaństwo za jedną z oficjalnych religii cesarstwa. Kilka lat później jego matka Helena – gorliwa chrześcijanka, zorganizowała poszukiwania relikwii krzyża, na którym zginął Jezus. Ich odnalezienie zapoczątkowało szybki rozwój kultu krzyża. Myliłby się jednak ten, kto postrzegałby go od razu jako kult pasyjny, akcentujący cierpienie i poniżenie. Na początku było inaczej i namacalnym dowodem tej odmienności jest przedstawienie krzyża noszące nazwę crux gemmata (krzyż [z] klejnotów).
Pojawia się ono w sztuce ok. IV wieku, czyli w czasie, kiedy odnaleziono relikwie. Jego forma ewoluowała, przybierając, w zależności od miejsca powstania danego przedstawienia, różne kształty. Zawsze jednak był to krzyż ozdobiony co najmniej pięcioma klejnotami (na niektórych przedstawieniach jest ich trzynaście: dwunastu apostołów i Chrystus) bądź też ich podobizną, rozłożonymi na ramionach (cztery z nich) i z jednym umieszczonym w centrum, na przecięciu ramion. Wspaniałym przykładem takiego krzyża jest relikwiarz wykonany dla cesarza Konrada II (lata panowania: 1024–1039), stanowiący jedno z insygniów władzy cesarskiej.
Jest to krzyż równoramienny, pokryty złotą blachą, z ramionami ozdobionymi perłami i zakończonymi kwadratowymi płycinami, na których umieszczono czerwone kamienie, każdy z nich otoczony ośmioma innymi. Taka sama płycina znajduje się w centrum krzyża. Pięć czerwonych kamieni ma podwójną symbolikę.
Można dopatrywać się w nich czterech Ewangelistów i Chrystusa jako Bożego Baranka. Pierwowzór crux gemmata odnajdujemy także na mozaikach (np. w Rawennie), gdzie zamiast kamienia na przecięciu ramion znajduje się przedstawienie twarzy Chrystusa lub Baranka z chorągwią nawiązujące do wizji Baranka z Apokalipsy św. Jana:
I mówi do mnie jeden ze Starców: Przestań płakać: Oto zwyciężył Lew z pokolenia Judy, Odrośl Dawida, tak że otworzy księgę i siedem jej pieczęci. I ujrzałem między tronem z czworgiem Zwierząt a kręgiem Starców stojącego Baranka, jakby zabitego, a miał siedem rogów i siedmioro oczu, którymi jest siedem Duchów Boga wysłanych na całą ziemię. On poszedł, i z prawicy Zasiadającego na tronie wziął księgę (Ap 5,6–8).
Tym samym krzyż, będący dla Rzymian i podbitych przez nich ludów symbolem największej hańby, stawał się symbolem tryumfu nad grzechem i śmiercią oraz władzy, którą na drodze takiego zwycięstwa uzyskał Chrystus nad światem:
Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć, bo zostałeś zabity i nabyłeś Bogu krwią twoją [ludzi] z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu, i uczyniłeś ich Bogu naszemu królestwem i kapłanami, a będą królować na ziemi (Ap 5,9n).
Dzięki temu crux gemmata stała się także symbolem władzy świeckiej i takie właśnie znaczenie ma Krzyż Cesarski, o którym tutaj mowa.
Cesarz, podobnie jak inni władcy średniowieczni, pojmował siebie jako namiestnika Chrystusa na ziemi: jego panowanie tak naprawdę było tożsame z panowaniem Boga. Miał pełnić funkcję służebną wobec swoich poddanych i przede wszystkim wobec Chrystusa. Krzyż ozdobiony klejnotami najpełniej oddawał teologię tej funkcji – na pierwszy rzut oka budzący pragnienie posiadania: pokryty złotem, połyskujący drogimi kamieniami, pociągający swoim harmonijnym kształtem. Ale pod tymi warstwami kryje się pierwowzór: drzewo, na którym Bóg złożył z siebie krwawą ofiarę.
I tu pojawia się druga interpretacja symboliki klejnotów: jest ich tyle, ile ran Chrystusa, a kolor – czerwień, oznacza Jego Krew zmazującą grzechy, a tym samym odbudowującą wspólnotę Boga z ludźmi i przez to także i samą wspólnotę ludzką. Do takiego budowania jedności powołany zostaje także ten, kto podejmuje się sprawowania władzy.
Zdjęte z krzyża kamienie przestają symbolizować cokolwiek – stają się biżuterią, złoto zamienia się w walutę. Po triumfie i panowaniu nie pozostaje nawet ślad, gdyż takie znaczenie ozdobom nadaje to, co one zdobią. Tak samo istotą bycia cesarzem, królem, przełożonym jest ofiara z samego siebie, a nie zewnętrzny splendor. Dobrą ilustracją tego sposobu myślenia jest scena z filmu Ridleya Scotta Królestwo niebieskie.
Z drgającego od upału pustynnego horyzontu wynurza się złoty kształt Krzyża, po chwili widać także armię towarzyszącą relikwiom. Jeden z bohaterów, widząc to, mówi: „Jerozolima przybywa”. W chwilę później jej król – Baldwin IV Trędowaty – mówi do swojego buntowniczego poddanego: „Ja jestem Jerozolimą!” i każe mu całować swoją ropiejącą rękę. Jest to doskonałe utożsamienie – ówczesne Królestwo Jerozolimskie, toczone konfliktami o władzę i ziemie, jest jak gnijące ciało jego króla. Krzyż, król, królestwo są jednym.
Rzadko utożsamienie sięgało tak daleko, ale istota roli sprawującego władzę pozostaje ta sama: panować to złożyć z siebie ofiarę dla dobra wspólnoty. Ofiarę tym trudniejszą, że mającą pozór zaszczytu i bycia kimś szczególnym, przez co także podatną na zafałszowanie. Budzącą zazdrość lub pochlebstwa, lecz nigdy nie spotykającą się ze współczuciem.
autor: Elżbieta Wiater
Powyższy artykuł w całości przeczytasz w kwartalniku "eSPe" 80(1/2008)
Więcej informacji o kwartalniku "eSPe"
przeczytasz tutaj
|