Najnowsze: Społeczeństwo Wiara Dziecko Młodzież Małżonkowie Rodzice Seniorzy Codzienność Duchowni Kultura i sztuka |
Powrót
Kochaj i wymagaj! czwartek, 29 maja 2008, 18:35 Dodał: (Admin) Zakasać rękawy i wziąć się za wychowanie... Tylko jak, skoro rodzicielstwo to taki „fach”, w którym nikt nie wymaga dyplomu ani ukończenia szkoły?
Stawianie go w rzędzie obok innych zawodów ma sens o tyle, że pokazuje, jak bardzo zdajemy się na intuicję czy wyczucie, a w zakresie kształcenia - co najwyżej na szkołę życia. Bo przecież rodzicem się jest i już! A skoro bywa i tak, że wychowanie przypomina eksperymentowanie na żywym organizmie, które może przynieść więcej szkody niż pożytku, nawet pytanie „Co z ciebie wyrośnie?” wydaje się na miejscu. Tyle że to rodzice powinni na nie odpowiedzieć, zastanawiając się przy okazji nad niedostatkami roli wychowawcy.
Niezła szkoła
A jednak można zdobyć „szkolne” szlify, poprzez udział w programie Szkoła dla Rodziców i Wychowawców. - Najczęściej rodzice mówią, że zależy im, aby relacje między nimi a dziećmi były ciepłe - mówi Monika Niedziółka z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Siedlcach o oczekiwaniach zgłaszających się do udziału w programie. Wraz z Beatą Tchórzewską prowadzi już trzecią edycję Szkoły. Zgodnie z hasłem przewodnim: „Kochać i wymagać”, uczą, jak wymagać i nie ranić, jak mówić i słuchać; stosować ograniczenia, kary i nagrody oraz pozytywną pochwałę, a także jakimi metodami zachęcać do współpracy. Duży blok zajęć poświęcony jest umiejętności odczytywania uczuć dziecka. - To naprawdę bazowa wiedza i umiejętności, ale są one kluczowe - podkreśla B. Tchórzewska. Nie sposób jednak wyliczyć podejmowanych zagadnień, bo problemy, z jakimi przychodzą rodzice, często wykraczają poza tematykę programu.
Słucham. A słyszysz?
- Rodzice skarżą się na brak kontaktu z dziećmi. Najbardziej boli to, że dzieci nie mówią im wszystkiego - dzieli się spostrzeżeniem M. Niedziółka, kładąc część „winy” na karb kultury masowej. Bajki, serwowane w nadmiarze i od małego, angażują emocje, myślenie i kradną rodzicom cenny czas bezpośredniego kontaktu z dzieckiem. A nawet one mogą być pretekstem do rozmowy, zmuszenia dziecka do analizy, co jest dobre, a co złe. - Tyle mówi się o tym, żeby być z dzieckiem, a nie obok - dopowiada pani pedagog. Każdy czuje się dobrze, wiedząc, że jest słuchany. A jak tu zwierzyć się z problemu w szkole, gdy mama jedną ręką miesza zupę, drugą sięga po gazetę, a w międzyczasie pokrzykuje na resztę rodziny? Niestety, szybkie tempo życia jest zaraźliwe, a nadmiar zajęć sprawia, że dziecko nie ma czasu na bycie dzieckiem.
- Jeżeli samo garnie się ono do wiedzy, należy to rozwijać. Ale nie kosztem zajęć ruchowych i zabawy. Dzieci, które mają czas na zabawę, lepiej radzą sobie z lękami typowymi dla swego wieku, odrzuceniem czy niepowodzeniem. Tymczasem rodzice często stawiają na rozwój umysłowy, a pomijają emocjonalny - B. Tchórzewska mówi o nierzadkich zapędach dorosłych do wychowania geniusza, zgadzając się, że potencjał intelektualny dzieci łatwiej dziś stymulować. - Zaniedbanie sfery uczuć skutkuje w życiu dorosłym niedojrzałością, brakiem spójności wewnętrznej. Jeżeli zbyt wcześnie zaczyna się dzieciom wkładać do głowy różne „mądrości”, cierpi na tym psychika - dopowiada M. Niedziółka.
Jak tłumaczą panie pedagog, kluczem do powodzenia wychowania jest jasne określenie granic, co dziecku wolno, a czego nie można, i konsekwencja. Wcześniej - trzeba odpowiedzieć na pytanie, co jako wychowawcy chcemy osiągnąć i w jaki sposób. A do tego potrzebna jest wiedza, jak dziecko odbiera nasze słowa, czy one go nie ranią. Właśnie tego uczą się rodzice na zajęciach w ramach Szkoły. Jeżeli dziecko jest atakowane, odpowie atakiem. Czując, że rodzic akceptuje jego uczucia, będzie współpracować. Jeśli ma szansę wypowiedzenia swoich pragnień, marzeń, celów, będzie też w stanie podporządkować się pewnym ograniczeniom. I zrozumie ich sens, zwłaszcza gdy pewne zasady nie są narzucane z góry, tylko wypracowane wspólnie.
Kiedy byłem w twoim wieku...
Zastanawiając się nad uniwersalnością rad dotyczących wychowania, dochodzimy do prostego wniosku, że rodzic powinien być strażnikiem, ale nie żandarmem. I wkraczamy na temat mody w wychowaniu. Panie pedagog przyznają, że aktualny trend to bycie partnerem dla dziecka, uzupełniane przyzwoleniem na mówienie po imieniu. - Żeby wychowanie w ogóle mogło zaistnieć, musi być hierarchia. Zresztą dziecko, poza potrzebą bezwarunkowej miłości i akceptacji wymaga obecności rodzica przewodnika, nie partnera - tłumaczy M. Niedziółka, dodając, że generalnie modne jest... pozwalanie na wiele. - Często rodzicowi brakuje siły, żeby powiedzieć: „na to się nie zgadzam”. Nastolatek zarządza, a potrzebuje „pionu”, zwłaszcza w wieku dorastania - mówi B. Tchórzewska, przestrzegając przed ucieczką dzieci w Internet czy używki, pułapki niezagospodarowanego czasu, braku zainteresowań, samotności. Bo w tym czasie rodzicom wyjątkowo trudno zachować czujność i zauważyć symptomy zagrożenia.
Ponieważ jednak łatwo popaść z jednej skrajności w drugą, błędem, jaki zdarza się popełniać rodzicom, jest nadopiekuńczość. - Przychodzi chwila, kiedy dziecko ma potrzebę większej swobody, samodzielności, a rodzic dalej oczekuje bezwzględnego podporządkowania. To rodzi spory, bo nie rozumiemy, że do tych potrzeb trzeba odnosić się z większym szacunkiem. Jak świat światem, jesteśmy skazani na konflikt pokoleń. Ale więzi w rodzinie są po to, żeby trwać. Raniąc dziecko słowami, izolując albo nadmiernie gloryfikując rodzice wręcz popychają dzieci do tego, żeby zostały one zerwane - stwierdzają moje rozmówczynie. Z wiekiem przychodzi gorycz i zaskoczenie, bo przecież „miał wszystko”.
Szukaj sposobu!
- Rodzice zawsze chcą dobrze dla dzieci. Taka jest rola wychowawców: kształtować osobę, by w życiu dorosłym była samodzielna, odpowiedzialna, dała też wsparcie rodzicom. Problem w tym, jakimi metodami chcemy ten cel osiągnąć - mówi B. Tchórzewska, by odwołać się do refleksji tych, którzy biorą udział w Szkole. - Kończąc zajęcia mówią o swojej wewnętrznej przemianie: bardziej słuchają, nie są tak wybuchowi, potrafią wrócić do rozmowy. Zauważają, że dziecko się zmienia. Potrafi się przytulić, choć wcześniej toczyło wojny, rozmawia o sprawach dotąd przemilczanych, słucha - wylicza M. Niedziółka. Dla wielu rodziców udział w szkole stanowi okazję do uporządkowania posiadanej wiedzy i potwierdzenia słuszności stosowanych metod wychowawczych.
Zajęcia są prowadzone metodą warsztatową, co sprawia, że uczestnicy poprzez ćwiczenia, przez własne uczucia doświadczają, jak czuje się dziecko w danej sytuacji. - Rodzice widzą, że muszą zmierzyć się sami ze sobą - dzielą się spostrzeżeniem i cytują opinię jednego z nich, potwierdzającą, że warto uczyć się roli wychowawcy: „Jak ktoś chce czegoś uniknąć, szuka powodu. Jak chce coś osiągnąć, szuka sposobu”.
Ramka
Szkoła dla Rodziców i Wychowawców to ogólnopolski program spotkań dla każdego, kto szuka sposobu na nawiązanie głębszych i cieplejszych relacji z dziećmi lub wychowankami. Jej głównym celem jest wspieranie rodziców i wychowawców w radzeniu sobie w codziennych kontaktach z dziećmi i młodzieżą. Nauka umiejętności lepszego porozumiewania się, refleksji nad własna postawą wychowawczą, wymiana doświadczeń to małe kroki ku głębszej relacji, dającej poczucie wzajemnej bliskości. To także nauka dialogu i wzajemnego szacunku.
Program w dużej części bazuje na książkach A. Faber i E. Mazlish „Jak mówić, żeby dzieci słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”, „Rodzeństwo bez rywalizacji. Jak pomóc własnym dzieciom żyć w zgodzie , żeby samemu żyć z godnością”, „Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci. Twoja droga do szczęśliwej rodziny”, „Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole”, „Jak mówić do nastolatków, żeby nas słuchały. Jak słuchać, żeby z nami rozmawiały”.
autorka: MONIKA LIPIŃSKA
Powyższy artykuł publikujemy dzięki uprzejmości Oficyny Wydawniczej wydającej tygodnik "Echo Katolickie".
Ten oraz inne ciekawe artykuły i felietony, można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika (nr 22).
POLECAMY:
www.EchoKatolickie.pl
|